Jak wspomina Pani młode lata, mamę, nieżyjącego już tatę?

Mama zawsze była elegancką damą z klasą. Ubierała się według najnowszej mody i nigdy nie widziałam jej bez makijażu czy starannie ułożonej fryzury. Nosiła piękne torebki, dopasowane do ubrania i butów. Jako mała dziewczynka uwielbiałam przebywać w jej garderobie, przymierzać jej suknie, buty, biżuterię i marzyć, że kiedyś będę tak piękna i elegancka jak ona. Wtedy jeszcze do mnie nie docierało, kim mama jest tak naprawdę – że nie tylko jest piękną kobietą, ale również wspaniałym fachowcem w wielu dziedzinach oraz osobą udzielającą się społecznie. Gdy zaczęłam dorastać, moje spojrzenie na mamę zmieniło się. Zaczęłam zauważać nie tylko jej wygląd, który nadal mnie fascynował, ale też jej wspaniałe osiągnięcia zawodowe. Byłam świadkiem, jak ciężko potrafiła pracować, a przy tym znajdować czas na wysłuchanie dosłownie wszystkich, czy to byli pacjenci, pracownicy naszych rodzinnych biznesów, nasi liczni goście, czy wreszcie my, dzieci, ja  i  moich  dwóch  braci.  Mimo  rozlicznych zajęć, które zabierały większość czasu, mieliśmy tę świadomość i czuliśmy, że dla naszej mamy rodzina była zawsze najważniejsza. Jej postawa była dla mnie wzorem, gdy założyłam własną rodzinę i teraz, jako matka dwójki dzieci, postępuję podobnie jak moja mama – rodzina jest dla mnie priorytetem. Mama ponadto była bardzo wesoła, dużo żartowała i nasz dom często rozbrzmiewał śmiechem. Potrafiła od nas wymagać i nie byliśmy rozpieszczani,  ale  stosowała  zasadę  „więcej  lodów  i  czekolady”, czyli w życiu powinno zadbać się o przyjemności. Jako dziecko miałam ich pod dostatkiem. Mama okazywała nam dużo serca, ale też nie była dobra „aż do znudzenia”, gdyż miała w sobie tę odrobinę szaleństwa, która czyniła ją zabawną i interesującą postacią. Kariera zawodowa mamy była imponująca, nie tylko jako lekarki, lecz również jako dyplomaty czy przedsiębiorcy w zakresie wydobywania i obróbki marmurów oraz granitów, który nie jest „przyjaznym” przemysłem dla kobiet. Dorastając u jej boku, byłam świadkiem wielu jej sukcesów i mój podziw urósł do tego stopnia, że zapragnęłam być jak mama, gdy już dorosnę: zostać elegancką bizneswoman, odnoszącą sukcesy, a jednocześnie kochającą matką i żoną.

A Pani tata ?

Tata, Brytyjczyk polskiego pochodzenia, również wywarł duży wpływ na ukształtowanie mojej osobowości. Był człowiekiem renesansu, umiał dosłownie wszystko. Tak jak mama był lekarzem, lecz z pasją oddawał się wielu innym dziedzinom. Posiadał licencję lotnika i uwielbiał latać samolotami, był bardzo uzdolniony technicznie, potrafił rozłożyć i złożyć niemal każde urządzenie, kochał również sztuki piękne – był ich znawcą i sam pięknie malował. Uwielbiałam chodzić z moim ojcem w plener i razem z nim malować afrykańskie krajobrazy. To samo robiliśmy w Polsce, gdzie podczas naszych wycieczek malowaliśmy polskie lasy. W czasie tych plenerów nawiązywała się między nami prawdziwa przyjaźń, a piękno przyrody,  połączone z jego uwiecznianiem na  płótnie, zrodziło we mnie zamiłowanie do sztuki. 

Urodziła się Pani w Zambii, ale gruntowną wiedzę zdobywała w Szwajcarii, Kanadzie i Anglii. 

Szkołę podstawową ukończyłam w Zambii, Lusace, gdzie urodziłam się i wychowałam jako najmłodsza z trójki rodzeństwa. W wieku 11 lat rodzice wysłali mnie do Szwajcarii, do miejscowości Chesieres-Villars, gdzie uczęszczałam do szkoły średniej. Byłam bardzo ambitną uczennicą i ukończyłam szkołę z wyróżnieniem. 

Rodzice byli dla Pani inspiracją?

Moje, zaszczepione przez ojca zainteresowanie do sztuk pięknych tylko się pogłębiło podczas nauki, dlatego moim naturalnym wyborem było obranie takich studiów, które poszerzyłyby moją wiedzę. Zostałam przyjęta na program historii sztuki na Uniwersytecie McGill w Montrealu, w Kanadzie. Dyplom z historii sztuki otwierał mi dalszą drogę na studia  prawnicze, o których już wtedy myślałam. Równocześnie studiowałam socjologię. To mama zainspirowała mnie do zdobycia wiedzy na temat człowieka, jego zachowań uwarunkowanych środowiskiem i wychowaniem. Po ukończeniu McGill z licencjatem z historii sztuki i socjologii osiedliłam  się w Londynie. Moje zamiłowanie do sztuki poszerzyłam tam o zainteresowanie dekoratorstwem  i  architekturą  wnętrz.  Moi  rodzice  posiadali kilka nieruchomości i pomyślałam, że mogłabym im pomóc w ich urządzaniu, dlatego gdy londyńska firma dała mi możliwość odbycia stażu, z chęcią z niej skorzystałam. Była to dla mnie wspaniała okazja zdobycia doświadczenia w tej dziedzinie. Dzięki nowej wiedzy zaplanowałam i nadzorowałam projekt budowy nowoczesnego mieszkania w budynku będącym naszą własnością oraz unowocześniłam dekorację innego naszego domu, dzięki czemu bardzo szybko go sprzedaliśmy. Praktyki dekoratora w Londynie rozszerzyły moje horyzonty w dziedzinie architektury wnętrz, szczególnie dzięki oglądaniu wspaniale udekorowanych posiadłości milionerów. A jednak, paradoksalnie, ten okres również uświadomił mi, że to dziedzina prawnicza jest moją największą pasją. W ciągu rocznego pobytu w Londynie miałam okazję kilka razy odwiedzić Zambię, gdzie wdrażałam się w działalność Prime Marble Products Ltd and Marble Arch Ltd, prowadzonych przez rodziców kopalni i fabryk obróbki marmuru. Pomagali mi bardzo w zrozumieniu różnych mechanizmów produkcji i zarządzania tego typu przedsiębiorstwami. Nawet tak krótkie doświadczenie uzmysłowiło mi, że prowadzenie  biznesu nie jest takie proste. 

Wróciła Pani do rodzinnego kraju i objęła kierownicze stanowisko w jednej z kopalń. 

Po rocznym pobycie w Londynie przyjechałam do Zambii już na stałe. Byłam wtedy bardzo młoda, w dodatku byłam kobietą, więc kierując kopalnią, nie było łatwo o szacunek i  zaufanie  pracowników. Patrzyli podejrzliwie na młodą dziewczynę, która dopiero zaczynała pracę w przemyśle wydobycia i obróbki marmuru, a jednocześnie wydawała polecenia, które musieli wypełniać. Szybko jednak pokazałam im, że potrafię być wymagająca i stanowcza, a moja wiedza o biznesie z każdym dniem się poszerzała, więc nie mogli mnie już traktować jak nowicjuszkę.  Kopalnia, którą zarządzałam, mieściła się w buszu, daleko od cywilizowanego świata i moich rodziców, byłam więc zdana tylko na siebie. Była to kopalnia odkrywkowa zatrudniająca około 20 osób. Wydobywano w niej marmur leżący płytko pod powierzchnią, a z odpadków robiono żwir. Prowadzenie kopalni,  nawet  odkrywkowej, wymaga dużo wiedzy, ponieważ praca w kopalni jest  niebezpieczna. W Zambii trzeba  bardzo dobrze znać regulaminy  BHP, prawa pracowników i obowiązki właściciela kopalni, takie jak rejestrowanie pracowników w organizacji Workmans Compensation, system składania miesięcznych raportów do Ministerstwa Górnictwa o ilości wydobytych minerałów i płacenia pracownikom bez opóźnień, gdyż inaczej na przedsiębiorcę nakładane są duże kary. Każdy pracownik musi być ubezpieczony w NAPSA, co jest odpowiednikiem polskiego ZUS-u. Dla tak młodej dziewczyny, jaką wtedy byłam, taka praca była wyzwaniem. W afrykańskim buszu spędziłam rok, który uświadomił mi, że powinnam  poszerzyć  wiedzę w zakresie biznesu. Oczywiście przez ten czas dużo się nauczyłam, ale zdecydowanie brakowało mi akademickiej wiedzy z dziedziny zarządzania i funkcjonowania dużych biznesów.  Naturalnym krokiem było podjęcie odpowiednich studiów.

Powstał pomysł z Australią?

W Australii w  Perth mieszkała rodzina ze strony mamy. Pojechałam tam najpierw na ślub jednego z moich kuzynów i zwiedziłam uniwersytecki kampus University of Western Australia. Program zapowiadał się bardzo interesująco, zwłaszcza że mogłam pojechać na wymianę do takich miast jak Paryż czy Rzym. Od razu pomyślałam: „To jest miejsce dla mnie”. Jaka była moja radość, kiedy zostałam przyjęta. Podczas pierwszego roku nauki zdobyłam potrzebne umiejętności w zarządzaniu biznesem, natomiast drugi rok – w ramach studenckiej wymiany spędziłam w Paryżu, gdzie podjęłam kursy na ESGCI (Ecole de Commerce International et Marketing Paris – Szkoła Międzynarodowego Biznesu) z zakresu prawa nieruchomości. Ta wiedza bardzo mi się przydała, kiedy po ponownym przyjeździe do Londynu otworzyłam własny biznes zarządzający nieruchomościami. Podczas tej pracy napotkałam pewne trudności i zdecydowałam, że powinnam kontynuować naukę w dziedzinie prawa. Z drugiej strony zastanawiałam się, czy trochę nie zwariowałam z tym ciągłym dokształcaniem się, jednak mama poparła moją decyzję, zwłaszcza że zawsze gdzieś w podświadomości chciałam zostać prawnikiem. Podjęłam studia prawnicze na Uniwersytecie Queen Mary w Londynie. Obecnie jestem w trakcie końcowych egzaminów na aplikacji.

W trakcie studiów wyszła Pani za mąż…

Mąż jest Australijczykiem, z wykształcenia prawnikiem. Obecnie jest dyrektorem i doradcą prawnym przy inwestycjach w górnictwie w wielu krajach. Poznałam go w Londynie, na spotkaniu u moich przyjaciół. Planowałam się pouczyć, ale oderwałam się od książek i pewnie był w tym „palec Opatrzności”. Razem podróżowaliśmy, wspinając się na Kilimandżaro, wędrując po Zanzibarze, Zambii i wielu innych miejscach na świecie. Te wyjazdy bardzo nas zbliżyły i postanowiliśmy się  pobrać. Potem urodziłam dwójkę wspaniałych dzieci. Priorytetem w moim życiu jest rodzina, szczególnie że moje dzieci są bardzo małe – synek ma cztery lata, a córeczka dwa. Bycie matką uświadomiło mi, jak ogromna siła jest w nas, kobietach. Moje życie nagle zmieniło się, stało się bardziej uporządkowane i choć nie ma w nim już takiej wolności, nie zamieniłabym go na poprzednie, kiedy nie było w nim dzieci. Ważne jest dla mnie to, żeby znaleźć czas na odebranie ich z przedszkola, wspólne zabawy i spacery. Moja praca jest „rozstrzelona” pomiędzy Londynem, Lusaką i Warszawą. Trudno jest mi czasem pogodzić pracę zawodową i poszerzanie wiedzy prawnej z rolą matki. 

Obie z mamą świetnie współpracujecie?

Odkąd mój tata nie żyje, jestem bardziej zaangażowana w rodzinny biznes w Zambii, pomagam mamie, stałam się jej „prawą ręką”. Moja mama jest moją najlepszą przyjaciółką i jestem jej niezmiernie wdzięczna za wszystko, czego mnie w życiu nauczyła.

Jak postrzega Pani Polskę, ma Pani przecież polskie korzenie?

Jestem obywatelką brytyjską urodzoną w Zambii, lecz mam wielki sentyment do Polski, ojczyzny moich rodziców. Jako dzieci co roku jeździliśmy do Polski i zawsze odwiedzaliśmy Szelków, rodzinną miejscowość mojej mamy. Kochaliśmy spacery po lesie, zbieranie malin, jagód, jeżyn i grzybów. Mówię po polsku i często bywam w Warszawie, gdzie razem z mamą prowadzimy również spółkę Mar-Gran. Sprzedajemy zambijskie marmury, które są bardzo cenione, gdyż urodą  przewyższają inne, a twardością dorównują prawie granitom. Niestety po śmierci taty bardzo trudno jest nam zarządzać biznesem marmurowym i rodzinnie zdecydowaliśmy sprzedać kopalnie, fabryki oraz spółkę Mar-Gran. Jesteśmy w trakcie planowania założenia nowego biznesu; mam nadzieję, że będę mogła w nim wykorzystać moje prawnicze umiejętności. 

Czy czuje się Pani kobietą spełnioną?

Kocham być kobietą, matką i lubię spełniać się zawodowo. Zadbana i elegancka kobieta nasuwa podejrzenia, że jest wyłącznie „ładną kobietką”, dlatego lubię trochę szokować męski świat, że za moim dobrym wyglądem kryje się inteligentny fachowiec z bardzo dobrym wykształceniem. I w dodatku jestem blondynką! Kobietom zakładającym lub prowadzącym biznes mogę przytoczyć porady mojej bardzo mądrej i pracowitej babci: „Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj” oraz „Co masz zjeść dzisiaj, zostaw trochę na jutro, a twoja lodówka nigdy nie będzie pusta”. Uczą one nieodkładania pracy na następny dzień i przezorności w działaniu, żeby do końca nie wyczerpywać naszych zasobów, ale zostawić trochę na „deszczowe dni”. Dla mnie jednak najważniejszym przesłaniem jest: „Nie  zrażaj się porażkami i zawsze myśl pozytywnie”. 

 

  Maria Wiktoria Prus-Wiśniewska (Wielka Brytania –  Zambia). 
Urodzona w Zambii rozpoczęła naukę w Aiglon College w Szwajcarii, mając zaledwie 11 lat. Ukończyła wiele kierunków uniwersyteckich: historię sztuki i socjologię na Uniwersytecie McGill w Montrealu w Kanadzie, kierunki biznesowe na Uniwersytecie w Perth w Australii i w Paryżu, uwieńczone dyplomem MBA International, oraz studia prawnicze na Queen Mary University w Londynie. Jej doświadczenie zawodowe również  obejmuje szerokie spektrum dziedzin:  pracowała przez krótki okres jako dekorator wnętrz w Londynie, dyrektor rodzinnego biznesu kopalni i fabryk obróbki marmurów – Prime Marble Products Ltd. and Marble Arch Ltd. w Zambii oraz zarządza nieruchomościami w Londynie. Córka dwojga lekarzy, Polki i Brytyjczyka polskiego pochodzenia. Utrzymuje kontakty z Polską poprzez udział w zarządzaniu warszawską spółką Mar-Gran.

Pierwszą część artykułu możecie przeczytać tutaj

Rozmowy przeprowadzone zostały w oparciu o wydaną książkę Biznesowe inspiracje Polek na świecie, (wyd. PREMIER International Business Club i International Network of Women Entrepreneurship Ambassadors, 2017) oraz na okoliczność wręczenia statuetek dla 20 kobiet, Polek z zagranicy, które osiągnęły sukces w biznesie. Wydarzenie organizowane jest rokrocznie przez  Międzynarodową Sieć Ambasadorów Przedsiębiorczości Kobiet.


Rozmawiała Hanna Kielich-Rainka

(Artykuł pierwotnie pojawił się w „Fenomen POLSKA”)